czwartek, 27 lutego 2014

Test kompetencji

Ja, która uważam się za specjalistę w zbywaniu wszelkiego rodzaju domokrążców, akwizytorów, świadków Jehowy i call-center-ofertowiczów, wpuściłam do domu handlowców energii elektrycznej... Nie do końca jeszcze wiem, jak to się stało ale powoli do tego dochodzę...

Wylegitymowani panowie działali szybko, z wprawą - umowa była wypełniona w 5 min. 

Bardzo ciekawe rzeczy zaczęły się dziać, kiedy jednemu z nich wyciągnęłam spod ręki OWU i zaczęłam szukać warunków rozwiązania umowy.
Panowie zaczęli wykazywać żywe zainteresowanie akwarium, tym czy glony w nim rosną i jak szybko, ilością pokoi, czy dziecko do przedszkola chodzi itp.itd.

Oczywiście nie szło się skoncentrować.
Systemy alarmowe w mojej głowie zaczęły wyć tak, że oni sami musieli je usłyszeć ale zamilkli dopiero gdy zakomunikowałam, że dzwonię do Męża (czyt.Ministra Finansów Domowych).

Mąż najpierw porozmawiał z jednym z panów, któremu wesołość minęła, w tym czasie doczytałam kluczową chyba część umowy, bo gdy o nią zapytałam, panu załamał się głos a na koniec usłyszałam w telefonie słowa Męża: "Nie musisz nic z tym robić. Po prostu podziękuj. Jak będziemy zainteresowani to się odezwiemy."

Jak dobrze móc zasięgnąć rady u kogoś, kto stoi z boku całego zamieszania.

Specjalista do spraw zbywania przedstawicieli handlowych we mnie oprzytomniał i wyprosiłam panów z mieszkania, pozostając nadal jednak w zdumieniu, jak to się wszystko mogło wydarzyć - bo rzeczywiście zdarzyło mi się to po raz pierwszy.

Zamroczenia umysłu bywają... 
Czas podnieść swoje kwalifikacje i mieć nadzieję, że panowie nie byli przebierańcami.


niedziela, 23 lutego 2014

Zrozumienie po latach

Ojciec, wobec którego mieliśmy zawrzeć związek małżeński, studiował wówczas w Jerozolimie.

Na dwa tygodnie przed jego przylotem został anulowany rejs, na który miał zarezerwowany bilet. Jedyny lot umożliwiający Mu przybycie na naszą uroczystość odbywał się dzień wcześniej, niż pierwotnie planował. Skwitował wtedy z wyraźnym żalem: "Oznacza to, że stracę wykłady".

Zdziwiłam się, że nieobecność na wykładach rozpatruje w kategoriach dużej straty.  

Wczoraj bardzo dobrze Go zrozumiałam.

Z powodu nagłej przyczyny nie mogłam ruszyć na zjazd.
Dzięki temu odkryłam w sobie żal z powodu niemożności uczestniczenia w zajęciach. Zapewnienia koleżanek o udostępnieniu mi nagrań z wykładów nie zmniejszyły go ani trochę ...

Doświadczenie jakże odmienne od dotychczasowych - jeszcze bardziej  utwierdzające w moim tu i teraz...

środa, 19 lutego 2014

Jak zrzucić kilogramy?

Jak?

Dowiedzieć się, że powód, dla którego dziecko miało być operowane, przestał istnieć lub...nie istniał w ogóle.

A miała być to wizyta przygotowująca do premedykacji....

Westchnieniom ulgi i poczucia lekkości nie ma końca - ledwie trzymam się podłogi :)


niedziela, 16 lutego 2014

Glina


"Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę."
 Syr 15,16


Te słowa poruszyły mnie dzisiaj do głębi.

Zmienić pseudonim to znaczy zadać  sobie pytanie o to, kim jestem, do czego dążę, co jest dla mnie ważne, jak siebie widzę. To trudne.
Odpowiedź nadeszła w kuchni:)

Glina (łac. argilla)
Jestem gliną. 
Mogę wybrać ogień i stać się zatwardziała, niepodatna na Łaskę Pana Boga.
Mogę wybrać wodę i być podatna na kształtujące ręce Stwórcy.

Zrozumiałam, że cały zeszły rok akademicki był przeobrażaniem starego naczynia glinianego w stan gliny rozmytej i bezkształtnej. Nazywałam to duchową pustynią...

Teraz z wielkim znakiem zapytania obserwuję wyłanianie się nowego naczynia.
Glina niby ta sama, ale zastosowanie - przynajmniej w części - zupełnie nowe...

Liczę na instrukcję od Pomysłodawcy:)

sobota, 8 lutego 2014

Krótka historia pewnej bluzki

Podobają mi się bluzki oversize z nadrukiem, tyle, że nigdy nie znalazłam takiej, którą zechciałabym założyć ze względu na rodzaj treści czy obrazu nadrukowanego.

Aż tu, zupełnie niechcący trafiłam na taką, której grafika mi wpadła w oko. Nostalgiczny, trochę zatarty obraz bukietu kwiatów w wazonie ustawionym na stoliku. Nie był to co prawda Sisley, ale mnie urzekł. Dla pewności sprawdziłam napis i wyczytałam "OLDSTYLE SCOTTISH". Wzięłam.

Gdy ją ubrałam w domu, Mąż rzucił okiem i spytał:
- Reklamujesz szkocką brandy?
- ???
- Masz na koszulce napis "OLDSTYLE SCOTTISH BRAND". Te kwiaty stoją w butelce po brandy.

Przyjrzałam się. 

Rzeczywiście, pod  "OLDSTYLE SCOTTISH" było zamazane słowo o mniejszej czcionce. Odkrycie to pociągnęło za sobą kolejne:
- kwiaty rzeczywiście nie stały w wazonie na stoliku tylko w dużej, pustej butelce po brandy
- bukiet okazał się składać w większości ze zwiędniętych róż
- zatarcia i popękania obrazu w tej sytuacji nabrały zupełnie innego, niezbyt ciekawego znaczenia...

Cóż, trzeba było się pozbyć bluzki oversize.
Przecież kaca na sobie nosić nie będę...


wtorek, 4 lutego 2014

Czas po-niezwykły

Czas rozstania z wszechobecną symboliką Bożego Narodzenia w naszym domu nadszedł. 

O ile cieszyłam się widząc, że choinka nie straciła igieł jeszcze przed Sylwestrem, to teraz jakoś tak dziwnie ją wyrzucać, gdy pomimo bycia ściętą puszcza zielone pędy, jakby miała w perspektywie zapuszczać korzenie kolejne metry w głąb ziemi.




 







Trudniejszym jednak zadaniem będzie przestroić wszelkie śpiewy i nucenie Pociech na nie-kolędowe. Zastanawia fenomen tych pieśni - przynajmniej u naszych córek ten gatunek muzyczny przyjął się jako pierwszy i póki co żaden nie podbił ich serc tak, jak właśnie kolędy.


Mam nadzieję, że do Wielkanocy jakoś wyhamujemy ;)