Dziś podczas drzemki miałam niezwykle symboliczny sen:
Początkowo to miała być zabawa. Byliśmy podzieleni na cztery grupy - dwie grupy dzieci bez dorosłego, jedna grupa z przywódcą państwa-czy największego to sprawa dyskusyjna, i jedna grupa ze mną. Grupy zaś wchodziły w skład dwóch drużyn - w jednej drużynie była grupa dzieci bez dorosłego i grupa z dorosłym. Zajęliśmy stanowiska na placu zabaw chowając się w domkach, statkach i tym podobnych drewnianych konstrukcjach.
Pierwsza atakowała grupa dzieci bez dorosłego z drużyny przywódcy państwa. Celem ich była grupa dzieci bez dorosłego z mojej drużyny. Przywódca instruował ich z odległości, jak celniej zadawać ciosy. Potem inicjatywę ataku przejęła jego grupa a celem tym razem stała się grupa, na czele której stałam ja. Na szczęście wybraliśmy taką kryjówkę, że trudno było nam zadać razy. Przywódca wyciągnął dwa haki umieszczone na długich wężach i rzucał nimi w naszą stronę chcąc zburzyć konstrukcję będącą naszą ochroną.
Wtedy zorientowałam się, że to już nie zabawa, że oni nie mają zamiaru przestać atakować, póki nie osiągną celu. Już miałam zaprotestować, gdy nad naszymi głowami pojawił się smok i ... chyba zjadł naszego przeciwnika.
Na koniec smok przemienił się w człowieka o siwych włosach, którego wszyscy dobrze znali i za którym tęsknili. Nastąpiła sielanka....
KONIEC
Czy to wczoraj otrzymane materiały dotyczące seksualizacji dzieci czy też walka wewnętrzna o zdrowie była inspiracją, nie wiem... W każdym razie obraz dla mnie bardzo wymowny.
A teraz idę najeść się szpinaku:) Trzeba nabrać sił - choć to nie od nich - jak sugeruje sen - wszytko zależy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz