Tyle myśli w ostatnich tygodniach w
mojej głowie, a jakoś żadnej nie potrafię wysłowić. Najgorsze, że w tej
niemocy słowa przyjdzie mi zaliczać ustnie filozoficzne podstawy
pedagogiki...
Ostatnio powraca mi ciągle "perfekcyjna pani domu", o której wspomniała niedawno Okruszyna
- nie jako osoba, ale jako idea, która dla wielu kobiet jest
pociągająca albo przynajmniej budząca wyrzuty sumienia. Podobnie jest z
ideą perfekcyjnej mamy. A co z perfekcyjną żoną? Mam wrażenie, że
ostatnia z tych trzech idei jest najmniej popularna pomimo że dla
mężatek bycie żoną jest pierwszym powołaniem i od niego zależy jakość
macierzyństwa i dbania o dom. Czy nie jest to wywrotowe działanie Złego,
któremu zależy na odwróceniu priorytetów?
Oczywiście kruczek jest też w dążeniu do perfekcji, które rozmija się z dążeniem do świętości, ale to już zupełnie inny temat...
P.S. Żeby było jasne od razu dla czytelnika - Okruszyna nie jest zwolenniczką żadnych perfekcyjnych idei. Natchnęła mnie jedynie przytoczona przez Nią nazwa jednego z członków jury oceniającego blogi.
P.S. Żeby było jasne od razu dla czytelnika - Okruszyna nie jest zwolenniczką żadnych perfekcyjnych idei. Natchnęła mnie jedynie przytoczona przez Nią nazwa jednego z członków jury oceniającego blogi.
Dla mnie słowo "perfekcyjny" na zawsze chyba już się zrosło z "narcyzmem". I mam nadzieję do śmierci nie pragnąć niczego innego, niż bardziej dawać innym to, na co zasługują, nie zaś - "dążyć do doskonałości". Oby to dążenie pozostało mi obce do końca moich dni. Niczego nie jestem tak pewna, jak tego. Żadna perfekcja, jedynie miłość, miłosierna dla błędów tak swoich jak i innych. :)
OdpowiedzUsuńAmen. Podpisuję się obiema rękami i uczę się wciąż:)
Usuń