Pomyślałam "Może to i dobrze, że teraz a nie tydzień później. Przesiedzą w domu, wykurują się, i akurat wyzdrowieją na z dawna planowany wyjazd integracyjny nad morze".
Tym boleśniej dziś zabrzmiała diagnoza, że jednej Pociesze coś już świszczy w dolnych drogach oddechowych, a druga ma ostre zapalenie gardła, które powoduje od wczoraj niesłabnącą gorączkę (czyt.: zapalenie oskrzeli jest zaraz za rogiem).
Muszę przyznać, że częstość chorób dziewczynek i ich zbieżność z ważnymi dla mnie planami, jest trudnym wyzwaniem. Stwarza co prawda wiele okazji do ćwiczenia się w rezygnowaniu z siebie... ale także niestety do irytacji i zniechęcenia...
I pomysleć, że są święci, którzy przyjmowali takie sytuacje z radością i nadzieją na krótszą drogę do świętości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz