Zaczepiło mnie na spacerze starsze małżeństwo, które było w trakcie podróży sentymentalnej. Od słowa do słowa i starszy pan zaczął mi opowiadać o sąsiadach, którzy mieszkają nad nimi i "są siedem lat po ślubie a nie mają dzieci, tylko takiego wielkiego psa".
- A może oni mają trudności w poczęciu dziecka? - odpowiadam pytaniem.
- No mają, mają...
- To może wrzucą im Państwo do skrzynki broszurę o NaProTechnologii? - podałam folder starszemu panu - W naszym mieście zostało właśnie otwarte centrum, w którym są instruktorzy i lekarze mogący im pomóc.
- Naprawdę? Tylko, żebym ja wiedział pod którym numerem oni mieszkają... - odparł starszy pan zawieszając wzrok na swojej żonie.
- Ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! - fuknęła małżonka wyraźnie poruszona.
Szkoda. - pomyślałam ze smutkiem - Być może tak niewiele trzeba, by tym ludziom pomóc. I zaczęłam robić sobie rachunek sumienia, w których relacjach jestem zatkana do tego stopnia, że Bóg nie ma szans użyć mnie w nich, jako swojego narzędzia...
Jesteśmy jak kanały, przez które Miłość Boża może docierać do
otaczających nas osób na wiele sposobów - wszystko zależy od ich
drożności...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz