poniedziałek, 7 października 2013

Rodzicielska czujność

Po ostatniej wizycie córeczek u Dziadków, Mąż mówi:
- Wiesz, starsza Pociecha malowała kredkami, na których były kolorowe nadruki. Nie jestem pewien, ale chyba na jednej z nich zobaczyłem pentagram...

Rety - pomyślałam - w życiu by mi nie przyszło do głowy lustrować dziecięce kredki pod kątem zagrożeń duchowych. Przy kolejnej okazji będzie trzeba im się przyjrzeć.

Okazja była w ten weekend. Zabierając Pociechy do Dziadków wzięliśmy kredki z domu w razie, gdyby wątpliwości Męża się potwierdziły. Dziadkowie, zaskoczeni tym, że przywozimy ze sobą takie rzeczy, mówią:
- Ale my mamy! - takie dobre, grube, niełamliwe, na nich nic nie ma...aha, coś jest jednak...

Tak, było

oprócz manga wiele znaków w kolorowej wersji graficznej przedstawionych tak, że przez chwilę ja sama musiałam się zastanowić , co widzę. 

- Pociecha nie może ich używać. Malowanie takimi kredkami jest niczym układanie tarota - powiedziałam niewiele mniej zaskoczona od nich tym, co trzymam w ręku. Bo kredki przecież zawsze były tylko kredkami a nie nośnikami okultystycznych praktyk...

Mam narastające poczucie zmasowanego ataku na dziecięcą wrażliwość i niewinność. Dla mnie to wyraźny znak czasów... 

1 komentarz:

  1. Szczęka mi opadła! Przeraża mnie to. Ania jeszcze nie rysuje, ale do głowy by mi nie przyszło, ze kredki...

    OdpowiedzUsuń