Ja, która uważam się za specjalistę w zbywaniu wszelkiego rodzaju domokrążców, akwizytorów, świadków Jehowy i call-center-ofertowiczów, wpuściłam do domu handlowców energii elektrycznej... Nie do końca jeszcze wiem, jak to się stało ale powoli do tego dochodzę...
Wylegitymowani panowie działali szybko, z wprawą - umowa była wypełniona w 5 min.
Bardzo ciekawe rzeczy zaczęły się dziać, kiedy jednemu z nich wyciągnęłam spod ręki OWU i zaczęłam szukać warunków rozwiązania umowy.
Panowie zaczęli wykazywać żywe zainteresowanie akwarium, tym czy glony w nim rosną i jak szybko, ilością pokoi, czy dziecko do przedszkola chodzi itp.itd.
Oczywiście nie szło się skoncentrować.
Systemy alarmowe w mojej głowie zaczęły wyć tak, że oni sami musieli je usłyszeć ale zamilkli dopiero gdy zakomunikowałam, że dzwonię do Męża (czyt.Ministra Finansów Domowych).
Mąż najpierw porozmawiał z jednym z panów, któremu wesołość minęła, w tym czasie doczytałam kluczową chyba część umowy, bo gdy o nią zapytałam, panu załamał się głos a na koniec usłyszałam w telefonie słowa Męża: "Nie musisz nic z tym robić. Po prostu podziękuj. Jak będziemy zainteresowani to się odezwiemy."
Jak dobrze móc zasięgnąć rady u kogoś, kto stoi z boku całego zamieszania.
Specjalista do spraw zbywania przedstawicieli handlowych we mnie oprzytomniał i wyprosiłam panów z mieszkania, pozostając nadal jednak w zdumieniu, jak to się wszystko mogło wydarzyć - bo rzeczywiście zdarzyło mi się to po raz pierwszy.
Zamroczenia umysłu bywają...
Czas podnieść swoje kwalifikacje i mieć nadzieję, że panowie nie byli przebierańcami.
Mnie udało się zbyć takich panów zanim jeszcze przekroczyli próg mieszkania. Mojej siostrze niestety nie...
OdpowiedzUsuńJa nie jestem tak kompetentna, raz miałam zamroczenie i wpuściłam dziewczynę z organizacji kwestującej na ochronę ginących gatunków zwierząt ;-) Musiałam czuć się bardzo osamotniona ;-) Skończyło się tak, ze podpisałam deklaracje, a potem zrezygnowałam, dzwoniąc do centrali Fundacji. Zabrakło mi asertywności, żeby mimo całej miłej rozmowy nie zdecydować się ostatecznie już w domu...
OdpowiedzUsuń