Są dni takie, jak dzisiaj,
kiedy pomimo wielu zabiegów osiągam kraniec mojej wytrzymałości,
kiedy w uszach wyje alarm a w głowie zapalają się wszystkie czerwone kontrolki...całkiem jak na OIOM-ie, gdy ktoś traci oddech i spada saturacja...właśnie tak ...
...i jestem jak rozpędzony pociąg, który przejęło dziecko... moje kochane dziecko, które w ciągu kilkudziesięciu minut jest w stanie mi pokazać, jak bardzo mogę sobą nie władać...
Wtedy ratują mnie tylko drzwi. Są wentylem bezpieczeństwa, pozwalają na odseparowanie na czas potrzebny do wyciszenia, które przychodzi z takim trudem...
...ból głowy pozostaje jeszcze na długo, poczucie, że można było inaczej, także...
Z czasem do głosu dochodzi jednak nieśmiała radość, że ostatecznie udało się wycofać z wyładowania emocji...
I co tu dużo mówić, bez Boga i mojego Męża nie dałabym rady....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz