czwartek, 25 kwietnia 2013

Urlop

Choć wychowywania naszych Pociech nie zamieniłabym na żadną pracę świata, to czasami potrzebuję jednodniowego urlopu, by zregenerować siły i złapać dystans do roli rodzica.
Dziś takiego urlopu udzielił mi mój Drogi Mąż, co doceniłam zaraz po przebudzeniu....

Nim otworzylam oczy, usłyszałam, jak Mąż wstaje i idzie do salonu a tam...
- Czemu tutaj tak jest porozlewane?
Głos starszej Pociechy sygnalizuje, że ma coś z tym wspólnego. Woda mineralna i szklanka na blacie kuchennym były gwarantem jednej z ulubionych zabaw córeczki  (dodać trzeba, że użyty "zestaw zabawek" do dozwolonych nie należy).

Zaraz potem:
- Czemu te półki są takie mokre? - ups, akcja przeniosła się do pokoju dziecięcego. Mąż wręczył córce ścierkę i kazał jej powycierać do sucha.

Po dłuższej chwili słychać, jak Mała zdaje relacje tacie z wykonanego zadania:
- Półki są suche, ale szuflada nie dała się wytrzeć...
Szuflada oczywiście nie była pusta, jak to zwykle szuflady mają...

Przysłuchując się całej sytuacji z ulgą pomyślałam, jak to dobrze, że przypadła ona właśnie dzisiaj. Zrównoważona reakcja Męża na odkrywane skutki porannej aktywności córeczki nadal leżała poza moim zasięgiem...

Jutro się okaże, na ile kilka godzin bycia sam na sam ze sobą, skróciło ten dystans...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz