sobota, 28 września 2013

Wszyscy na jednego

Jakiś czas temu starsza Pociecha przyszła z przedszkola i powiada, że na przedszkolno-szkolnym placu zabaw spotkała dziewczynkę, która siedziała smutna, bo nikt z jej klasy nie chciał się z nią bawić i wszyscy od niej uciekali.
- Ja ją pocieszyłam i bawiłyśmy się razem, i już nie była smutna.
Byliśmy bardzo dumni z naszej córeczki.

Dziś usypiając dziewczynki przypomniałam sobie tamtą sytuację i zastanawiałam się, w którym momencie zatracana jest ta naturalna wrażliwość na smutek osoby odtrąconej przez większość...Bardzo łatwo wymienić ją na bezpieczne poczucie przynależności do "lepszych", "silniejszych", "bardziej wpływowych"...

Kiedyś, w pracy, usłyszałam mrożące krew słowa: " (...) bo żeby się zjednoczyć, trzeba mieć wspólnego wroga. Jeśli wróg przestał być wrogiem, trzeba znaleźć kolejnego". Ten, komu przyszło w pojedynkę mierzyć się z grupą przeciwników wie dobrze, o czym mowa... 

Do dzisiejszego dnia nie umiem pojąć fenomenu przywództwa opartego na koźle ofiarnym ani tego, jak wielkim poparciem ono się cieszy pomimo fałszu i okrucieństwa, na którym jest oparte...

I pomyśleć, że wszystko zaczyna się gdzieś na przedszkolnym podwórku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz