Wczoraj podczas krótkiej wizyty w kościele zachęciłam starszą Pociechę, by zaprosiła Pana Jezusa do zabawy na trawie, którą miałyśmy w planach. Córeczka poszła dalej i zaprosiła Go także do naszego domu...
Od tego momentu wielokrotnie w ciągu dnia pytała:
- Mamo, czy Pan Jezus jest tutaj z nami? A co teraz robi? Dlaczego Go nie widzę?
Na koniec dnia przy sprzątaniu zabawek powiedziała:
-Teraz Pan Jezus będzie szedł do swojego domu na noc...
Byłam pod wrażeniem, jak bardzo poważnie potraktowała swoje zaproszenie i jak je przeżywała przez cały dzień.
Rozmawiając z nią zdałam sobie sprawę, że zadaje pytania dokładnie takie, jakie zadają ludzie niewidomi. I rzeczywiście, większość z nas nie widzi oczami tego, w co wierzymy. Zmysł wiary pozwala rozwinąć wzrok wewnętrzny, ale tak jak ręce ślepego nie przekażą mu całej prawdy o tym, co dotyka, tak i ów wzrok wewnętrzny pozwala jedynie na cząstkowe poznanie Prawdy.
Najbardziej ujmująca w tym wszystkim była akceptacja Pociechy dla takiego stanu rzeczy. Niewidzenie zupełnie jej nie przeszkadzało w upewnieniu się, że jej zaproszenie zostało przyjęte...